Pierwsze zastosowania upuszczenia krwi
Ludzie od zawsze mieli swoje przesądy czy wierzenia a wiele z nich uzupełniano przeróżnymi rytuałami, które polegały na ofierze. Jako taką ofiarę często stosowano krew, prawdopodobnie przez jej rolę w funkcjonowaniu organizmu. Oczywiście najpewniej starożytni nie wiedzieli dokładnie jaką rolę ma ta czerwona ciecz, byli jednak świadomi skutków jej utraty.
Natomiast zastosowania medyczne tego zabiegu zaczęły pojawiać się już w starożytnym Egipcie. Na początku działało to poprzez uznanie choroby jako wpływu złych duchów na ludzkie ciało. Upuszczenie krwi powodowało oczyszczenie organizmu i poprawę stanu pacjenta. Prawdopodobnie to właśnie od Egipcjan Grecy przejęli ten zabieg.
Rzymski lekarz żyjący na przełomie II i III wieku n.e., Galen, rozpowszechnił i poprawił wiedzę na temat upuszczania krwi. Zalecał stosowanie przy stanach zapalnych, oraz by uspokoić bicie serca. Uważał, że krew się zużywa, przez co zatruwa organizm przez co flebotomia była niezbędna. Jednocześnie mówił o rygorystycznych zasadach, bez których zabieg nie mógł się powieść.

Upuszczanie w lekarstwie dojrzałym
W epoce średniowiecznej kataloński lekarz uznał, że upuszczanie krwi jest przydatne w leczeniu każdego schorzenia znanego ludzkości. Zabiegi te praktykowali także lekarze islamscy, którzy uważali że jest to ryzykowny zabieg, jednak jest niezbędny przy ciężkich schorzeniach.
Flebotomia przyjęła się także w epoce nowożytnej. I to właśnie te czasy wprowadziły rozwój w tej dziedzinie. Pojawiały się coraz to nowe teorie dotyczące pochodzenia chorób. Autorem jednej z nich był Benjamin Rush, który głosił patologię „napięcia naczyniowego”, które miało być źródłem schorzeń. Uznawał flebotomię za podstawowy element każdego leczenia, ponieważ upust krwi miał rozluźniać. Byli także lekarze, którzy do przeprowadzenia takiego zabiegu używali pijawek. François Broussais stosował je takiej ilości, że jego leczenia nazywano wampiryzmem. Takie działania nie zastąpiły jednak zabiegów upuszczających. Co więcej, wtedy właśnie rozwinęły się sakryfikatory – narzędzie używane do upustów.
Ciekawym przypadkiem medycznym jest caryca Katarzyna, która jeszcze nie rządziła. Będąc dzieckiem lubowała się w czytaniu ksiąg w nocy i w zimnie. W wyniku swojego hobby zachorowała ona na zapalenie płuc. Zgodzono się na przeprowadzenie upustu krwi, który został wykonany aż 16 razy! Przyszła cesarzowa przeżyła, a nawet wróciła do zdrowia.
Jednak w połowie XIX wieku ukazała się praca Józefa Dietla, polsko – austriackiego lekarza. Przeprowadził on 5-letnie obserwację. Poddał badaniu 380 pacjentów z zapaleniem płuc, na których chciał sprawdzić skuteczność upustów krwi. Podzielił on pacjentów na trzy grupy – leczoną upustami, leczoną dużymi dawkami emetyku a trzecia grupa miała otrzymywać neutralną dietę.
Badanie to wykazało, że pierwsze dwie grupy miały śmiertelność około 20%, natomiast trzecia niecałe 8%. Podobny wskaźnik odnotowano podczas leczenia płuc lekami homeopatycznymi. Badanie to dowiodło wątpliwą skuteczność upuszczania krwi a także zwiększenie ryzyka śmierci pacjenta. Swoje wyniki potwierdził przeprowadzając kolejne doświadczenie, tym razem na 750 pacjentach.
Od tego momentu liczba ludzi wątpiących w metodę flebotomii sukcesywnie rosła. Angielski internista, John Bennett potwierdził badania Dietla. Zrobił to w 1855 roku podczas wykładu dla studentów medycyny. Brytyjska królowa Wiktoria również miała być leczona metodą upuszczania krwi. Jej lekarz wymienił kilkanaście momentów, kiedy miała być ona zastosowana. Jednak zabieg ten nadal pozostawał w łaskach lekarzy, szczególnie podczas pandemii grypy hiszpanki w roku 1918. A w lekarskich podręcznikach ten zabieg znajdował się jeszcze w latach 30-stych.
Współczesne upuszczanie krwi
Dziś głównie stosuje się takie leczenie w dziedzinie medycyny alternetywnej, ale też nie zawsze. W przypadku leczenia czerwienicy prawdziwej oraz hemochromatozy stosuje się transfuzję lub właśnie upust krwi. Ma to na celu zmniejszenie ilości czerwonych krwinek w układzie krwionośnym. W przypadku hemochromatozy celem jest obniżenie nadmiernego poziomu związków żelaza, które odkładają się w formie ferrytyny. Nadmiar ferrytyny jest bardzo toksyczny dla organizmu, zaś upusty krwi zalecone przez lekarzy pozwalają skutecznie leczyć hemochromatozę. Nowoczesną odmianą flebotomii jest plazmaferaza. Polega ona na czyszczeniu osocza z większych cząstek. Przeprowadza się ją u osób mających zaburzenia natury neurologicznej lub choroby naczyń krwionośnych. Osocze usuwa się przepływając przez filtry zatrzymujące cząsteczki do masy 2 MDa.
Ciekawym przypadkiem są także krwioupusty według św. Hildegardy. Zauważa ona szkodliwe soki, które osłabiają nasz organizm. Soki te powstają w wyniku przejedzenia, substancji trujących czy czynników emocjonalnych. Mnoży się wtedy czarna żółć, która jest trucizną dla krwi i może prowadzić do gniewu czy zmartwienia. Zaleca ona upuszczanie krwi, by oczyścić ją ze szkodliwego śluzu. Pomóc ma także wprowadzenie postu, podczas którego organizmowi mają być dostarczane takie jedzenie, by mógł pozyskiwać z nich energię i witaminy. W przeciwnym wypadku staje się ona gęsta jak wosk, a człowiek popada w choroby. Rozwiązaniem tego ma być upuszczenie krwi, dzięki któremu zepsuta krew oraz zło wypływają z człowieka.